poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Wychowanie

Parę dni temu siedzę ci ja w pracy, i odbieram klientów moich ulubionych. Dzwoni jakiś pan z megadowcipnej kategorii "Na kogo jest zarejestrowany telefon?" "Na mnie". Na szczęście gadka - szmatka i pan już oswojony, elegancko załatwiamy jego problem, ja próbuję przy okazji sprzedać mu mobilnego neta, pan nie chce, ale nagle pyta: "A tak w ogóle to jak pani myśli: Borussia Dortmund czy Real Madryt?". Jak że już pana lubię, odpowiadam uczciwie: "Nie mam pojęcia, a jak pan myśli: Dynamo Moskwa czy Volley Trentino?". "Jak to", dziwi się pan "Nie ogląda pani Ligi Mistrzów?". "Nie, proszę pana, wolę Ligę Światową". "A, siatkóweczka" mówi pan po chwili namysłu "No to szacuneczek".
Się poczułam miło. Można wychować klienta? Można. I jeszcze mi szacuneczek złożył, skubany piłkarz brzuszny, bo uczciwie się przyznałam do preferencji. Bardzo miła rozmowa, choć z mojej strony totalnie improwizowana - nie mam pojęcia, czy Dynamo widziało się w tym sezonie z Trentino w jakimkolwiek pucharze, aż tak jednak nie śledzę.
I było by świetnie, gdyby nie to, że tuż przed weekendem zaczęły docierać do naszej rósioffej klienteli pierwsze faktury z dołączonymi pismami o planowanych zmianach w regulaminie usług. Tylko w niedzielę telefonów "Co żeście tu do mnie napisali, pani mi powie, chyba wam się nie wydaje, że będę to czytał" (no tak, pismo ma sześć stron) - odebrałam pięć.
Biorą pod uwagę fakt, że za połączenie z infolinią państwo bulą każdorazowo 1,51 zł., to śmiało mogę chyba powiedzieć, że analfabetyzm jest w dzisiejszych czasach nie tylko wstydliwy, ale i kosztowny...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz