niedziela, 29 czerwca 2014

Reklama

Gdyby ktoś jeszcze nie zauważył - w "Odwiedzanych lotniskach" przybył na samej górze nowy link. 
Polecam serdecznie, jeśli ktoś ciekaw jak Mojej Gładkiej Połowie płynie żywot w krainie gołębi, które nie latają po lewej stronie...


sobota, 28 czerwca 2014

Nawet najdłuższa żmija...

Północ, jak to północ, minęła tymczasem. Zakończyłam walkę z pralką (Dla niewtajemniczonych - pralka wirnikowa z ręcznym podawaniem wody, przepranie jednego brzucha trwało ponad trzy godziny. Sąsiedzi jeszcze odpowiadają mi na "dzień dobry"), zasiadłam przed kompem i wspominam...
Z rzeczonego kompa leci bowiem relacja na żywo z festiwalu Glastonbury. Na scenie - Metallica.
Metallica...  
Jakby to było wczoraj: pierwsza kaseta, "Master of Puppets" przegrana od Ani, z wkładką ze zdjęcia kupioną na ul Ząbkowskiej (warszawiacy wiedzą;), pierwszy raz video do "One", kompletowanie dyskografii, całe noce przedyskutowane na "Czarnym Albumem", drżenie rąk odbierających od sprzedawcy bilet na pierwszy koncert, Dzień Dziecka 1999 r. na Stadionie Gwardii w Warszawie, pierwszy festiwal SonicSphere na Bemowie słuchany w 2010 spod płotu...
Metallica to cholerny kawał mojego życia. Ściślej - jakieś 2/3. Nauka angielskiego na samodzielnym tłumaczeniu tekstów ("Ride the lightnig", "Master of Puppets" i "...And Justice for All" przetłumaczyłam w całości), poważne dywagacje szesnastolatek o przewadze urody męskiej Kirka Hammetta nad tą Jamesa Hetfielda (zawsze byłam za Jamesem, lubię wysokich), i muzyka, muzyka, wciąż muzyka. Czasem porywająca, czasem zaledwie poprawna, czasem zupełnie nie do słuchania. Ale zawsze coś znacząca i emocje budząca.
A propos tych szczeniackich miłości do panów z Metallicy: któraż z dzisiejszych fanek kogokolwiek za 20 lat spojrzy na siebie w lustrze i powie: "kocham klasyka";)?
Słucham zatem, pogrążając się we wspomnieniach transmisji z Anglii, słucham i patrzę... Nie, nie patrzę. 
Lars niemal łysy, z brzydko wyciągniętą twarzą i zmarszczkami na szyi, Kirk w zbyt mocnym makijażu, James z brzuszkiem i zakolami wielkości małych lotnisk... Panowie z Metallicy ewidentnie już nie są tymi kudłatymi młodzieńcami, których zdjęcia przypinałam na łóżkiem. 
Właśnie stukają im pięćdziesiątki.
Kiedy to minęło???
Nic nie ujmując: show bardzo dobry, i energia na scenie piękna. Metallica to nadal wspaniały zespół. Ale zamiast metalowców, których wciąż mam przed oczami na scenę wychodzą brzuchaci tatusiowie.
To niesprawiedliwe. Bo oznacza, że ja też jestem już całkiem brzuchata. Na co dzień zupełnie nie zwracam na to uwagi, ale skoro z ulubionej analizatorni wiem już, że panie po 40 noszące trampki są żałosne, to te słuchające Metallicy zapewne trzy raz bardziej...


... ale mnie to rybka. Grają "Seek and Destroy", zrobię sobie głośniej.

piątek, 27 czerwca 2014

Njusletter

Moja Gładka Połowa udała się w celach zarobkowych za Kanał, i posiedzi tam co najmniej pół roku. Pierwszego dnia po przyjeździe wyruszył zatem zwiedzać nowe miasto i kupić sobie kartę sim do angielskiego Lycamobile, coby taniej mieć. Po chwili od wyruszenia dostałam entuzjastycznego smsa "Tu jest pochowana Mary Shelley!!!"
Tak. Kocham faceta, który karty sim szuka na cmentarzu;)
Rysiek z kolei, jak każdy dobrze wychowany kot, raczył zdać maturę. Moja w czepku urodzona córka z przeklętej i znienawidzonej matematyki otrzymała dokładnie próg zdawalności, czyli 30%. Za to z języka angielskiego 173%, co napawa mnie cichutką dumą. Niepozbawioną podziwu - antytalentem językowym jestem od zawsze. Co na szczęście nie przeszkadza Ryśkowi w postanowieniu zostania filologiem.
Szpital zaś, który łaskawie obiecał pozbawić mnie kłopotu w postaci woreczka żółciowego na dzień przez zaplanowanym w styczniu zabiegiem (czyli wczoraj) raczył zadzwonić i zmienić jego termin. Gdyż pacjentów nieplanowanych przyjęli ostatnio tylu, że na tycz zaplanowanych pół roku wcześniej nie mają już miejsca. Kochamy Polską służbę zdrowia, bez dwóch zdań.
Większych njusów chwilowo brak.

piątek, 13 czerwca 2014

Między słowami: Wyobraźnia bez granic

Tytułem wstępu: posiadając numer u mego rósioffego pracodawcy (a zapewne i u innych operatorów) na fakturze otrzymujecie zawsze, oprócz kwoty do zapłaty także oznaczenie taryfy.  W wypadku numerów stacjonarnych jest to najczęściej skrót NTD (Nowa Taryfa Domowa) i ilość minut w niej dostępnych.
Otóż Angelika odebrała niedawno pana, który chciał wiedzieć... czemu wyłączyliśmy mu TVN. Tak, pan opłaca za naszym  pośrednictwem telewizję. Przecież na fakturze ma pozycję NTD, czyli Nielimitowany Telewizyjny Dostęp i 120, czyli tyle ma mieć kanałów. A ma tylko kilka, same zagraniczne, TVN mu odłączyliśmy bezprawnie, bo faktury przecież płaci...
Marta z kolei rozmawiała z panią, która miała prześladowcę. Dzwonił, smsował, samo piekło. Pani zmieniła więc numer. I wielce z tego zadowolona wysłała do prześladowcy smsa "Koniec stalkingu"... oczywiście z nowej karty. Do Marty zadzwoniła po ponowną zmianę numeru.
Sylwii zaś dostał się pan, który chciał poinformować, że nie zapłaci nam faktury. Nie ma nóg, więc na pocztę nie pójdzie. Internet odcięliśmy mu za brak płatności. Nie zapłaci, nie ma jak, i możemy sobie z tym zrobić co chcemy.
Choć u mnie, wyjątkowo, był spokój, to i tak wyobraźnia naszych klientów nie przestaje mnie zachwycać...

czwartek, 12 czerwca 2014

Białe noce

Najkrótsze Wakacje Nowoczesnej Europy spędziliśmy z Moją Gładką Połową w Międzyzdrojach. Trwały cztery dni, podczas których przepuściliśmy mniej więcej pół wspólnego majątku (to daje pojęcie o wielkości naszego majątku, nie o cenach w Międzyzdrojach. Te są w porządku) i sprawiły, że nieodwołalnie pokochałam wyspę Wolin.
Na pewno będę tam wracać, i na pewno w czerwcu - trwają tam bowiem w tym okresie regularne białe noce. Słońce schodzi pod horyzont tak nisko, że niemal do północy na niebie stoi jeszcze wyraźna poświata.
Powyżej - plaża w Międzyzdrojach, 7 czerwca, godzina 22. Swobodnie można czytać.