poniedziałek, 28 października 2013

Między słowami: Krzyś o poranku

Nie tylko mnie przytrafiają się rozmowy z ufoludkami. Mamy w zespole Krzysia - Krzyś jest duży, ma widoczny tatuaż, lekko nadkruszony ząb na froncie i podczas rozmów jest najcierpliwszą i najbardziej wyrozumiałą dla klientów osobą jaką znam. Wczoraj rozpoczęliśmy szychtę o godzinie 7:00 od rozładowania ośmiominutowej kolejki (ludzie, w niedzielę???). W trakcie tej upojnej czynności Krzyś odbył dialog:
- Proszę pana, mnie ktoś prześladuje! Dzwoni regularnie, co pięć minut, puszcza trzy sygnały i się rozłącza, a jak odbieram to się nie odzywa! Nie, nie ma żadnego numeru na liście połączeń, po prostu dzwoni i się nie odzywa, co pięć minut, jak w zegarku, no co ja mam zrobić???
- Wyłączyć drzemkę w budziku proszę pani...

poniedziałek, 21 października 2013

Liszaj płaski

Tak już mam, tak żem skonstruowana, że przewlekły stres wyłazi mi na skórę. Podczas pracy w Sądzie spotkało mnie to pierwszy raz, kiedy na skutek sytuacji służbowej pokryłam się liszajem płaskim. Kilka dni temu zorientowała się wreszcie, że pomimo przemiennego stosowania na dłoniach kilku kremów nawilżająco - odżywczo - wygładzających mam już przy nadgarstkach i między palcami normalny stan atopowy, który trza ciupasem zanieść dermatologowi pod rozwagę.
Tak więc czeka mnie trochę wyższej pierdolencji i doprowadzania się do stanu użyteczności - co może też być zaletą, bo przy okazji doprowadzę do dermatologa także Mysz z kolejnym wyrzutem trądziku.
A potem nastanie złota polska jesień i złota wolność.
Moja sytuacja służbowa na Wszystkich Świętych polepszy się znacznie, zmieniam bowiem zespół, w którym pracuję, a nawet lokalizację miejsca pracy. Dotychczasowy, pożal się, Kierownik, główna przyczyna moich zmian skórnych zostanie sobie w starej lokalizacji i spokojnie będzie zadręczał kolejne pokolenia konsultantów - a mnie już nie będzie.
Okoliczność tyle szczęśliwa, co po raz kolejny potwierdzająca, że jestem dobrym człowiekiem. Bo dobrym ludziom przytrafiają się dobre rzeczy. Albo inni dobrzy ludzie, którzy pomagają. W moim przypadku pomogła Ola, która moim kierownikiem przestała być trzy miesiące temu, ale nadal lubi mnie na tyle, żeby szepnąć tu i ówdzie dobre słówko i spowodować przeniesienie na które, wiem o tym, moje fatalne wyniki ostatnio wcale nie zasługują.
Tak więc po Wszystkich Świętych w planach lepsza pogoda do lotów. A na razie leczym łapki oblezione ze skóry niczem u mumii...

wtorek, 15 października 2013

O ulicy Piotrkowskiej zaletach

Tytułem wstępu: Pietryna sięga 300 numerów, ciągnie się przez ćwierć miasta i w części deptakowej stanowi serce i mózg nocnego życia Pięknego Miasta, w części tramwajowej zaś kilka ważnych supełków komunikacyjnych. A oprócz tego Pietryna jest Pietryną. Po prostu.

Obrazek I:
Cieplutkie lato, dochodzi północ, stoimy z Moją Gładką Inaczej Połową przy Grobie Nieznanego Żołnierza zastanawiając się, gdzie spacerujemy dalej. Cisza, spokój, letnia noc pełna zapachu lip - i w minutowych odstępach po kolei mijają nas na rowerach:
- łysy jak jajo pan w srebrzystobłękinym fraku i spodenkach typu bermudy,
- pan w całości, łącznie z butami, ubrany w odzież ochronną w kolorze odblaskowej pomarańczy. Dziwnie wygląda, kiedy tak jedzie wyprostowany, z rękami założonymi na piersi - na rowerze,
- trzymająca się za ręce para młodych ludzi z balonami w kształcie kwiatów przywiązanymi do kierownic.

Obrazek II:
Idziemy przez deptak do obuwniczego gadając o czymś mało ważnym, kiedy nagle MGIP składa się w pół ze śmiechu, i wskazując dwie, zupełnie zwyczajnie ubrane panie informuje, że młodsza właśnie skierowała do starszej pretensję: "Ależ mamo!Ty nie możesz! No jak to sobie wyobrażasz? Przecież Ty masz kuratora za paserstwo!"

Obrazek III:
Idziemy wieczorem na spacer do ulubionej, rosyjskiej pierogarni, a tu przy pasażu stoi sobie chłopak z gitarką i małym piecykiem. I gra. Nienagannie, z dużym wyczuciem, momentami ładnie improwizując. Gra tak, że stoi już przy nim z dziesięć osób, a mijającym przechodniom jeszcze się długo głowy odwracają. Kiedy słyszę "Corason espinado" też się zatrzymuję, i wrzucając mu garść drobnych do futerału mówię, że chętnie bym wysłuchała całego koncertu, bo Santaną to mnie kupił. Na co chłopak się śmieje i zaczyna grać "Europę"...

Pietryna to stan umysłu.