niedziela, 8 stycznia 2017

Poniedziałek

W tamten grudniowy poniedziałek jechałam z domu na Atlas Arenę, na mecz ulubionych Budowlanych, zwanych też Kluskami. Zwykle jadę tramwajem, a pod Dworcem Kaliskim przesiadam się na jeden przystanek na autobus. Zwykle dojeżdżam też na ostatnią chwilę, ale w tamten poniedziałek, akurat wyjątkowo, udało mi się wyjść z domu na tyle wcześnie, że pod Dworcem miałam całkiem bezpieczny zapas czasu. Postanowiłam wykorzystać go z pożytkiem, i jako że telefon sygnalizował obecność ciekawych Pokemonów pod dworcem - ruszyłam w tamtą stronę coby drani nałapać. Nałapawszy, cała zadowolona, wróciłam na przystanek - i już wychodząc zza kiosku zobaczyłam, że przed przystankiem stoi samochód, na jezdni ktoś leży, a w okół kręci się kilka osób, na pierwszy rzut oka widocznie zdenerwowanych.
Podeszłam. Na nieco miękkich nogach. Stojący samochód okazał się nie mieć połowy przedniej szyby a leżącą osobą okazała się ciemnowłosa kobieta z lewą stopą odkręconą o 180 stopni względem anatomicznego położenia. Wypadek.
Na pewno jakaś część mojego mózgu  na chwilę po prostu się zatrzymała. Niedowierzanie, zdziwienie, może nawet jakiś lekki szok. Druga część, ta malutka i uparta zaczęła jednak momentalnie odwijać z zakurzonego zwoju skrypt do zajęć z zabezpieczenia miejsca zdarzenia jakie prowadziłam przecież dość często w Mińsku. A za drugą częścią  mózgu ruszyły nogi. 
Wlazłam w sam środek, uklękłam przy kobiecie podkładając jej pod głowę kłębek z mojej czapy, rękawiczek i chusty. Zapytałam czy pogotowie zawiadomione, kazałam wezwać policję, zapytałam co się stało, wysłałam chłopaka żeby odganiał jadące tym pasem samochody, histeryzującej pani w płaszczu która na własne oczy widziała jak dziewczyna szła po pasach a wariat zgarnął ją na maskę nie próbowałam nawet tłumaczyć, ze facet nie jest wariatem skoro zatrzymał się i grzecznie czeka na służby tylko kazałam zaczekać również, tyle że na przystanku, w bezpiecznej odległości.
O dziwo - posłuchali. 
I na to wszystko zza moich pleców rozległ się wysoki od nerwów głos Ryśka, który też przecież na mecz jechał i tu się miał przesiadać: "Mama, co się dzieje, coś trzeba pomóc?". Kiedy nie odwracając się odparłam że nie, under contcrol, czekamy na służby, może jechać na halę - też o dziwo posłuchała. 
Dziewczyna odzyskała przytomność i zaczęła pytać, co się stało. Doskoczył do niej jeden z kręcących się chłopaków, niemal biały blondyn, ten sam który wzywał pogotowie. Kazał jej poruszyć głową, uścisną się za rękę, poruszyć zdrową stopą - jest dobrze, kręgosłup cały. 
Jakoś po chwili nadjechała policja, zapytali co się stało, kazali nam z jej pilnować - no to pilnujemy. Zaczęłam ją wypytywać o dane personalne, adres, gdzie mieszka, co tu robiła, kogo zawiadomić - podała telefon rodziców, blondyn zadzwonił.  Ja w tym czasie wciąż pytałam, zmuszałam ją go mówienia. Co kilkanaście sekund, z monotonną regularnością dziewczyna zapętlała się "Ale co się stało? Miałam wypadek? Przecież ja przechodziłam na zielonym? Jak to możliwe?", za każdym razem używając niemal tych samych słów. 
W końcu nadjechało i pogotowie. Rozcięli jej spodnie,ustabilizowali nogę, założyli kołnierz, pozwolili sobie pomóc i przytrzymać jej głowę przy przenoszeniu na deskę. Zapakowałam jej jeszcze do torby okulary - całe - i miękki , szary szal który chłopcy znaleźli na miejscu wypadku, życzyłam zdrowia czego pewnie nie zrozumiała nawet, i dopiero kiedy karetka ruszyła zaczęły mi się trząść ręce. 
Policjant poprosił mnie i blondyna, dostał personalia pokrzywdzonej, numery kontaktowe, i nasze dowody z informacją, że nic nie widzieliśmy, bo blondyn stał plecami do jezdni a ja przyszłam po wypadku.
A potem nam podziękował. Tak po prostu.
I wiecie co? Ja wiem, że naprawdę zasłużyliśmy na te podziękowania. 
Nie, nie uratowaliśmy dziewczynie życia. Ale jednak pomogliśmy je ratować. Nie pozwalając jej na ponowną utratę przytomności czy panikę. Nie pozwalając ciekawskim gapiom na zadeptanie jej. Ustalając przed przyjazdem policji większość potrzebnych danych.  
To właśnie o tym uczyłam w Mińsku - że najważniejsze jest objąć kontrolę nad sytuacją i minimalizować straty. 
Acz kiedy dojechałam wreszcie na halę, zdjęłam rękawiczki żeby przywitać się z kolegami i zobaczyłam krew dziewczyny na swoich rękach - zrobiło mi się słabo.
Budowlane, dziękuję, wygrały.
A Tobie, Kasia, w Nowym Roku szybkiego powrotu do zdrowia i skutecznej rehabilitacji!

niedziela, 1 stycznia 2017

Przepis na Sylwestra...

... może nie najlepszego na świecie, ale na pewno jednego z fajniejszych:
1. Od miesiąca marudź, że na pierwszy Sylwester po odzyskaniu MGIP najchętniej rzuciłabyś wszystko i wyjechała w Bieszczady;
2. Zgłoś się na ochotnika do służbowego dyżuru w Nowy Rok, co jakikolwiek wyjazd skutecznie uniemożliwi;
3. Ulegnij chlipaniu Przyjaciółki że pokłóciła się z Fagasem szlag jej trafił plany Sylwestrowe, i obiecaj że zaplanujecie coś razem;
4. Zlekceważ temat, zajmij się swoim życiem, zostaw wszystkie knowania na głowie Przyjaciółki;
5. Na tydzień przed Sylwestrem daj się zaskoczyć informacją że pogodziła się z Fagasem i Sylwestra spędzicie tak jak chciałaś przy planszówkach - ale wspólnie i u niego;
6. Wścieknij się solidnie i przy każdej okazji opowiadaj MGIP dlaczego nie trawisz Fagasa Przyjaciółki;
7. W Sylwestra śpij do południa a następnie weź się za porządki w domu, no bo Jaskinia zarosła a w Nowy Rok chcecie wrócić do przytulnego gniazdka;
8. Ponieważ Fagasa nadal nie cierpisz więc na gościnę u niego musisz być przygotowana na tip top - po zakończeniu porządków stań przy kuchni i dopieszczaj jedną sałatkę i jedno ciasto niczym na przyjęcie u Elżbiety II;
9. Po zakończeniu przygotowań kuchennych poweźmij męskie postanowienie że nie wyjdziesz z domu dopóki nie obejrzysz horroru;
10. Załóż słuchawki, włącz "Blair Witch" i przez następne półtorej godziny warcz na MGIP że im dłużej będzie ci przerywał, tym później wyjdziecie;
11. Obejrzawszy swój horror przygotuj się do wyjścia w 20 minut - łącznie z pełnym makijażem typu smokey eye i położeniem farbek w sprayu na włosy;
12. Po przybyciu na miejsce zaurocz się akwarium Fagasa;
13. Dużym nakładem sił i środków powstrzymaj się od wytłumaczenia mu, że alkoholowy Chińczyk i "Magia i Miecz" to NIE SĄ takie same planszówki;
14. Zaurocz się  idealnie przygotowanym przez Fagasa stołem z przekąskami i ciekawym alkoholem;
15. Razem z MGIP wyłóżcie zwięźle zasady "Magii i Miecza" i zaurocz się wielkimi uśmiechami Przyjaciółki i Fagasa którzy już, natychmiast chcą zacząć grać;
16. Spędźcie cały wieczór przy "Magii i Mieczu" zaśmiewając się do rozpuku, klimacąc i bawiąc w najlepsze;
17.  W ostatniej chwili oderwijcie się od planszy żeby jechać na pokaz fajerwerków;
18. W drodze na przystanek i w nocnym zaśmiewajcie się dalej z MGIP i Fagasa ratujących butelkę domowego wina z której wysadził się korek;
19. Podczas pięknego pokazu wypijcie wspólnie półtora litra musującej Kadarki a następnie szczerze się uściskajcie i rozejdźcie do własnych domów;
20. Po raz kolejny, tym razem w ramach postanowienia noworocznego, napisz sobie na czole: NIE BĘDĘ OCENIAĆ LUDZI NA PODSTAWIE PIERWSZEGO WRAŻENIA!

Moim miłym czytelnikom w 2017 roku chciałabym z tego miejsca życzyć: