niedziela, 21 kwietnia 2013

Girl Power

Nie lubię tych wszystkich rzeczy okołofeministycznych: złości mnie pomysł, że to moja płeć, a nie to co mam w głowie ma być wyznacznikiem tego, jak postrzega mnie otoczenie. A jednak i mimo wszystko wierzę, że są pewne rzeczy, które tylko baba da drugiej babie: na przykład przyjaźń.
Wczorajszego wieczora wypuściłam się zatem w bujającą podróż BocianoBusem do stolycy, do moich trzech M., które znienacka okrzyknęły powrót do naszej starej tradycji babskich wieczorów. Tradycja na ostatni rok uległa zawieszeniu, bo ciężka choroba babci jeden z M., wymagająca całodobowej opieki odcięła ją niemal od świata, ja wyniosłam się do Pięknego Miasta, a druga M. zaliczyła utratę pracy i ukochanego, co się kolejnym kutasem okazał. Tak więc niesporo nam było zejść się znów - aż do wczoraj.
Powrót tradycji tradycyjnie odbył się w przytulnej kuchni mieszkania pierwszej M., w której gospodyni pichciła wegetariańskie cudności a my gadałyśmy, gadałyśmy, gadałyśmy, gadałyśmy... Od czasu do czasu, z drugą M., przerywałyśmy gadanie dla dolania sobie wódki.
O czym gadałyśmy? Chyba przewinęło się wszystko: od podłego zagrania mamusi pierwszej M., która, choć uodporniona nieco na rodzicielkę, chodzi dotąd rozbita,  poprzez striptizera, jakiego mam obiecanego na urodziny, specyficzne podejście do życia długotrwale bezrobotnego męża trzeciej M. (wymieniam w kolejności losowej, chronologicznie i emocjonalnie to trzecia jest pierwsza), aż do najnowszych gadżetów erotycznych użytkowanych przez każdą z nas, i całej fury opowieści dziwnej treści o ludziach, rzeczach, miejscach i znaczeniu pojęcia "dmuchawa".
A jeszcze kiedy reszta rozjechała się do domów, a ja zostałam zanocować u pierwszej M. pokazała mi swoje zdjęcia z Rzymu. Zdjęcia przedstawiały antyczne rzeźby sprzed średnio 3 tysięcy lat, a M. opowiadała o nich przejrzyście i z niesamowitą pasją, aż żal było mi iść spać, choć 3:00, jak to 3:00 minęła tymczasem...
Jako żywo stoi mi przed oczami scena  z jedynego, jak dotąd, babskiego wyjścia które przytrafiło mi się tutaj, kiedy w środku kebaba zadzwoniła moja Gładka Inaczej Połowa z informacją, że zmarł Borys Strugacki. Z zasmuconą paszczą rzekłam zatem do moich towarzyszek, że Strugacki nie żyje - na co usłyszałam "Nie znam gościa" i do centrum uwagi natychmiast powrócił poprzedni watek rozmowy. Nawet nie zapytały kto to był Strugacki...
Wygląda na to, że w Pięknym Mieście znalazłam wszystko, oprócz przyjaciółek...
Na ukołysanie do snu bardzo fajna pani, która często ostatnio gości w moich głośnikach - bardzo do mnie przemawiają takie nieduże, dziarskie babeczki, które nie potrzebują cycków, bo mają stylówę, klasę (choćby nawet ZEFklasę) i furę talentu do tego.
Indżojcie;) 
http://www.youtube.com/watch?v=8bdeizHM9OU

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz