środa, 2 listopada 2016

Zupełnie nowy szczyt...

... bezczelności.
Otóż moim drodzy - nasrać komuś na wycieraczkę, zadzwonić i poprosić o papier to od dziś już przereklamowany przeżytek!!!
Dzisiejsze popołudnie, centrum Pięknego Miasta, chwilowa przerwa w deszczu. Pakujemy się z Ryśkiem do tramwaju, całe zadowolone że podstawiła się cicha, wygodna i dość mało zaludniona Pesa. I nagle fala smrodu wgniata nas w głąb wagonu. Rzecz jasna - żul jedzie tramwajem więc tramwaj jedzie żulem. 
Żul jak żul - pińcet plus warstw odzieży i przedwieczna torba, śmierdząca niemal równie okropnie. Pakuje się całą swoją lepką od brudu osobą do wagonu, przepycha do młodej blondyny w czerwonej kurtce, nachyla ku niej - i niezbyt dyskretnym sznaps barytonem każe sobie ustąpić miejsca.
Dziewczę, prawdopodobnie oczadziałe od jego nachylenia się - wstaje i odchodzi w głąb wagonu.
Żul z zadowolonym stęknięciem zasadza zadek.
Młody chłopak zajmujący siedzenie przed nim również się zrywa i oddala, tym razem w stronę motorowego. 
Mama siedząca na równoległym podwójnym bierze swoje dziecię w wieku przedszkolnym na kolana i odsuwa się z nim do okna, nerwowym szeptem tłumacząc, że tu wcale nie śmierdzi, wydaje się dziecięciu.
Innych reakcji brak.
Tolerancja - okej, popieram. Bądźmy tolerancyjni.
Ale bez przesady...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz