sobota, 12 września 2015

Zbyt bliskie spotkania

Mając jeszcze parę godzin do samolotu miałam zamiar spędzić leniwe, relaksujące przedpołudnie przy oglądaniu serialu i pisaniu leniwej, relaksującej notki o piękności świata tego i rychłego mojego z Wielką Brytanią kontaktu.
Niestety - nie wyszło. 
Załatwić ostatnie sprawy wyskoczyłam z rana na Pietrynę. Wracałam już do Jaskini ciesząc się rześkim wiaterkiem, kiedy moje oczy wypaczały rozłożony w okolicy Sądu Administracyjnego turystyczny stolik i kilka osób przy nim, z których jedna oddalała się właśnie rzucając coś przez ramię a pozostałe ścigały ją nieżyczliwymi w tonie (bo słów nie słyszałam) okrzykami. Podeszłam bliżej i okazało się, że stolik zdobi dumnie logo Prawa i Sprawiedliwości a stojący przy nim Siwa Kobieta, Tęższy Mężczyzna i Niższy Mężczyzna, zbierając najwyraźniej dla ugrupowania tego podpisy pod listą wyborczą. Wszyscy na oko 60 +, co dla dalszej części tej opowieści jest ważne.
Podeszłam zatem i zagadnęłam - robiąc przy tym pierwszy błąd. Widząc resztki sceny sprzed chwili mogłam się domyśleć, że była pyskówka i państwo owieczkami nie są. Nie powstrzymałam jednak długiego ozora i zapytałam "Czy to są te słynne listy poparcia nie wymieniające jaką listę popieram?" tonem, który mógł być uznany za napastliwy. Innymi słowy - zamiast zagadnąć pokojowo ewidentnie zaczepiłam, zdaję sobie z tego sprawę. Na swoje usprawiedliwienie mogę tylko napisać, że zaczepiwszy zaczęłam przyglądać się liście, tematu nie kontynuowałam, wiek po mnie widać, ubrana byłam normalnie/sportowo, raczej można mnie było wziąć za niewychowaną i głupią niż niebezpieczną. 
Tytułem wyjaśnienia: kilka dni temu prasa lokalna, bodajże Dziennik opublikowała informację, jakoby właśnie ten punk PiS zbierał podpisy "w ciemno" nie udostępniając list. Chciałam sprawdzić, jak to się ma do rzeczywistości - tylko i wyłącznie. Nie zarabiam na życie denerwowaniem działaczy politycznych, naprawdę.
Na moją zaczepkę Niższy Mężczyzna zaczął, śmiesznie podskakując, terkotać "Tak, tak, to te, dobrze pani zauważyła, pani jest najmądrzejsza, oczywiście że to te". Ironia poziom maksymalny. Tęższy Mężczyzna miał chyba ochotę napocząć jakiś dialog, bo zaczął przymilnie "Ale to bardzo dobre pytanie, widzę że pani jest na bieżąco, ja pani chętnie odpowiem." Niższy idąc za pomysłem kolegi podetknął mi długopis mówiąc "No dobrze, to pani podpisze, a kolega wyjaśni". I tu niestety zrobiłam drugi błąd. Na swoje usprawiedliwienie mogę tylko napisać, że Niższy Mężczyzna po prostu mnie zdenerwował - zamiast usadzić pyskatą smarkatą jaką dla niego byłam, jednym pochyleniem łysiejącej głowy skłaniając do posłuchu, zaczął się mną bawić w jakieś sarkastyczne prześmiewki. W każdym razie zamiast poinformować zwyczajnie, że nie podpiszę, albo że najpierw wyjaśnienia potem podpis - a co mi szkodziło - znów nie pohamowałam ozora i rzekłam mu, że nie podpiszę bo nie popieram tej opcji.
I to był koniec jakichkolwiek prób dialogu. Siwa Kobieta zdecydowanie weszła między mnie a stolik informując "To wobec tego dziękujemy bardzo i do widzenia. Do widzenia. DO WIDZENIA", podczas kiedy zza jej pleców Tęższy Mężczyzna zaczął pytać "A jaką pani popiera? Miller? Kwaśniewski? Może Stalin?" Niższy Mężczyzna natychmiast podjął temat " Tak, tak, Stalin to taki świetny facet, bardzo pani lubi Stalina prawda? To widać" Zdębiałam. Niewiele myśląc odszczeknęłam, że to raczej po nich widać całkowitą niechęć do nawiązania dialogu wyraźnie wskazującą na ugrupowanie polityczne. "Patrz, patrz, nakręca, się, nie? Patrz tylko!" Tęższy Mężczyzna aż poszturchał łokciem Niższego wskazując mu piękny okaz zoologiczny czyli mnie. Ale Niższy go nie słuchał, bo pytał "Jakiego dialogu? Jakiego dialogu? Ha, ha", więc Tęższy dodał "A to Stalin prowadził jakieś dialogi? Musi pani wiedzieć, pani tak go lubi" Odparłam, że nie lubię Stalina, na co Tęższy Pan (z wyrazem twarzy i tonem głosu "a co ty wiesz o świecie dziecko") zapytał dlaczego. Odparłam zwięźle "Bo mogę" i próbując jakkolwiek wyjść z twarzą z tej durnej sytuacji zwróciłam się do milczącej większą część czasu Siwej Kobiety mniej więcej w te słowa "Ta rozmowa chyba donikąd nie doprowadzi, życzę miłego popołudnia i udanej akcji wyborczej, szczerze życzę bo każdy powinien mieć możliwość wyboru" Tu już bardzo pilnowałam tonu, wypowiedź okrasiłam uśmiechem, który Siwa Kobieta o dziwo odwzajemniła. Niższy Mężczyzna burknął jakieś "do widzenia" z miną przedszkolaka, oburzonego że mu zabawkę zabrali, ale Tęższy postanowił być miły i dodał "No pani też miłego dnia. I orgazmu" 
SŁUCHAM?
"Słucham?" - zdębiałam. "Miłego dnia i dużo radości pani życzę" poprawił się Tęższy Pan patrząc mi prosto w oczy. "Wydawało mi się, że nie to pan powiedział?" "Cóż, jedni słyszą innym się wydaje" odparł z pełną zadowolenia miną "Ale jej dokopałem". Niższy zwietrzył krew bo dorzucił z boku " To zobaczenia 25 października. O ile pani weźmie udział". Siwa Kobieta z drugiej strony powiedziała coś o radości  w tym dniu, więc z dumnym "Ten się śmieje kto się śmieje ostatni" odwróciłam się na pięcie i zwiałam. Ścigana jeszcze jakimś nieżyczliwym sarkazmem, który już nie bardzo doleciał.
Reasumując:
Dwóch panów, z których każdy był starszy od mojego ojca w samym centrum miasta, w biały dzień, zarzuciło mi sympatie stalinowskie i okazało zainteresowanie dla mego życia płciowego. Jeśli tak wygląda agitacja wyborcza w naszym kraju, to dlaczego się potem dziwimy, że mamy takich polityków jakich mamy?
Komitetowi Wyborczemu Prawa i Sprawiedliwości w Łodzi serdecznie współczuję działaczy, i mam nadzieję, że ich wyjątkowo empatyczne podejście do wyborców przełoży się na wyniki już 25 października...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz