sobota, 5 września 2015

Nie ma na to rady?

Obniżenie temperatury notowane ostatnio (wreszcie!) w naszym Kraju Raju wydatnie przyczyniło się do podniesienia mojego poczucia winy. Poczucie zaś winy za zaniedbanie własnej kondycji - nawet pomimo doskonałego usprawiedliwienia w postaci tegorocznych upałów - wygoniło mnie z powrotem na przebieżki do pobliskiego parku. 
Znów więc ja, ulubione szare adidasy, multiwitamina w podręcznej flaszce i mp3 w uszach. A wokół drzewa, z rzadka jakiś pies, czasem drugi biegacz, krzewy też. I właśnie dziś, po raz pierwszy, zauważyłam jak z krzewów na mojej trasie lecą pożółkłe liście...
Jesień wisi w powietrzu. Jeszcze nie pachnie - dla mnie jesień pachnie zawsze rano, kiedy idę do pracy, pachnie wilgotną ziemią, zimnem i butwiejącymi liśćmi -   ale zbliża się wraz z każdym liściem wirującym w drodze na parkową alejkę. Kolejna jesień. Kolejny rok. A ktoś mnie zapytał, czy ja tego chcę? 
Poczucie upływającego - czy raczej przeciekającego przez palce - czasu daje mi ostatnio w kość. Za mało planów na przyszłość a z dużo wspomnień sprzed kilkunastu, czy nawet kilkudziesięciu lat. Z jednej strony wciąż jesień jest moją najulubieńszą porą roku. Zawsze na jesieni  mam ochotę się zaszyć z książką i kubkiem herbaty w najbliższej stercie suchych liści i pozostać tam do następnej jesieni w poczuci absolutnej błogości. Z drugiej strony oba moje dotychczasowe ataki depresji przychodziły właśnie na jesieni, i choć szczęśliwie mózg już kilka lat pracuje bez zgrzytów - jakiś podświadomy lęk pozostał. 
Może właśnie wzmożona aktywność okaże się moim antidotum na jesień? Park wzywa, bieganie teraz jest wyjątkowo przyjemne, bo temperatura dla mnie panuje idealna. Na przygotowanie czekają trzy prelekcje na Kapitularz. Na przeczytanie - "Dworzec Perdido" i zbiór opowiadań Ani Kańtoch. (oraz "Gra o tron" i "Malzańska Księga Poległych", ale to tak poza konkursem). A oprócz siedzenia w w czterech ścianach i biegania po parkowych alejkach można zawsze wyjść w miasto.
Co uczyniłam właśnie dziś, wybrawszy się na zwiedzanie Jarmarku Regionalnego, gdzie w wielkiej masie namiotów prezentują się wszystkie ciekawostki naszego województwa - od miodów i dżemów, poprzez koronki i maskotki ze szmatek, na kosmetykach z piwa skończywszy. Urocza, barwna impreza, gdzie polactwo pleni się straszliwie podkradając gospodyniom wiejskim zagrychę do bimbu - bo darmowa. 
Na Jarmarku właśnie spotkały mnie dwa wstrząsające przykłady... Sama nie wiem czego. Aż żałuję, że nie sfotografowałam, ale w tłumie byłoby trudno. 
Najpierw pod jednym z namiotów Jarmarku: kawałek tektury oparty o słoik ogórców z odręcznym anonsem "Ogórki z CARRY".
Potem na szybie mijanego sklepu: przylepiona kartka z wydrukowaną ofertą "Za zakupy powyżej 50 zł. gratis torba, paletka lub BADBINGTON".


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz