czwartek, 6 lutego 2014

Yaoi

Rysiek od ubiegłego września męczy się w nowej klasie, którą, według jej zgrabnego określenia, tworzą "mangozjeby". Czyli tacy państwo, co to świat jest  dla nich wielkooki i kawaii, a wyznacznikiem atrakcyjności ew partnera jest to, jak bardzo mówi po japońsku.
Lub też wydaje mu się, że mówi - lata przy boku japonisty sprawiły, że mam chyba większe pojęcie o tym języku niż połowa Ryśka klasy razem wzięta.
Dodatkowym wyróżnikiem mangozjebstwa jest uznawanie za jedyną wystarczająco podniecającą formę wyrazu erotycznego wszelkich odmian yaoi, czyli związków męsko-męskich.
Jak wynika ze słów Ryśka dziś na lekcji wparował im do klasy jeden z nauczycieli w celu ogłoszenia konkursu. Czego miał dotyczyć ów zaginęło już w pomrokach ewolucji, ważne, że jednym z możliwych materiałów konkursowych mają być "Kamienie na szaniec" Kamińskiego. Kiedy nauczyciel to obwieścił, jedna mangozjebka ucieszyła się wyraźnie. Zapytana przez kogoś przytomnego, co ją tak ucieszyło odparła:
- No, Kamienie na szaniec to przecież yaoi...
- Jak to? - zakrzyknął ktoś mniej mango ze zdziwieniem
- No bo Zośka, Alek i Rudy...

Zaśmiałabym się. Gdyby nie to, że większość młodości byłam harcerką hufca ZHP Warszawa Mokotów imienia Szarych Szeregów, to naprawdę bym się zaśmiała, słowo...

1 komentarz:

  1. Dzień dobry. Całą Druga Wojna Światowa to yaoi. Zapraszam na mój kanał Youtubowy - w celu przekierowania należy kliknąć mój kryptoniim operacyjny.

    OdpowiedzUsuń