niedziela, 21 października 2018

Obywatelu! Zrób sobie dobrze sam!

No i nareszcie wybory!
Jako że nadal zaliczam się do grona stanowczych przeciwników naszego nierządu, i nadal mieszkam w Pięknym Mieście, które ma bardzo zacna kandydatkę na Prezydenta nierządowi zupełnie nie odpowiadającą - było dla mnie jasne, że te wybory są jeszcze bardziej obowiązkowe niż wszystkie poprzednie razem wzięte. Problem polegał jak zwykle na tym, że zameldowana jestem nadal zupełnie gdzie indziej, a więc czekało mnie dopisanie się do spisu wyborców. 
Pierwsza wizyta w odpowiednie komórce Urzędu Miasta: o nie, nie można już złożyć oświadczenia że się przebywa i dopisać się od ręki. Trzeba do wniosku załączyć dokumenty potwierdzające przebywanie, na przykład umowę najmu mieszkania, i dopiero można złożyć całą paczkę, ale za to zostanę dopisana już na stałe, do zgłoszenia następnej zmiany przebywania.
Git.
Druga wizyta w odpowiedniej komórce Urzędu Miasta: nie, umowa najmu mieszkania nie wystarczy, jeśli nie jestem jego głównym najemca. Fakt, że jestem wymieniona w umowie jak zamieszkująca się nie liczy, muszę mieć jeszcze oświadczenie głównego najemcy że zamieszkuję. A najlepiej to w ogóle umowę o pracę, to znaczy kopię.
Argh. No niech wam będzie...
Trzecia wizyta w odpowiedniej komórce Urzędu Miasta: umowa o pracę bardzo piękna, poprzedni adres na niej widoczny nie przeszkadza. Oświadczenie głównego najemcy tez śliczne, wraz z kopią umowy najmu i umowy o pracę złożone, wszystko poprawne, będzie pani zadowolona.
Git.
Pierwsza wizyta w komisji wyborczej: nie mamy pani na listach. Ani na stałej, ani na dodatkowej. Tu jest, bardzo proszę, telefon do ewidencji, niech pani do nich zadzwoni i wyjaśni.
!@#$%
Pierwsze jedenaście telefonów do ewidencji: numer zajęty.
Dwunasty telefon do ewidencji: już sprawdzamy. Tak, jest pani na liście dodatkowej, pod takim - to - a - takim numerem.
Uff.
Druga wizyta w komisji wyborczej: owszem, jest pani na liście dodatkowej pod wskazanym numerem. Ale pod nazwiskiem panieńskim. Tak, rozumiemy że wyszła pani za mąż 14 miesięcy temu, ale nazwisko panieńskie widnieje na liście i nic nie poradzimy. Proszę czekać, zadzwonimy do ewidencji. 
Argh. Argh, argh, argh!!!
Pierwsze dwa telefony do ewidencji: numer zajęty.
Trzeci telefon do ewidencji: no my nie wiemy, może pani niedawno wyszła za ten mąż, ale jak chce głosować to głos przyjmijcie.
Victory!!!
Narobiłam się. Nie przeczę. Ale wiecie co? Było warto. Skorzystałem ze swojego prawa i skreśliłam na kartach to, co naprawdę myślę,
A przecież to właśnie o to chodzi...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz