piątek, 4 kwietnia 2014

Uwaga, gwałcą!

26 marca 2014 roku skończyła się w Polsce Gazeta Wyborcza. Wraz z tym artykułem:
http://wyborcza.pl/duzyformat/1,136812,15691884.html
najpoczytniejszy dziennik niestety dorównał poziomem wszystkim bukowcom razem wziętym.
Dlaczego w ogóle się odzywam? Ano od 12 lat jestem graczem RPG, od jakichś 6 okazjonalnie prowadzę sama. 
Przede wszystkim jednak jestem graczem, któremu zgwałcono postać.
Działo się to bardzo dawno temu, w kampanii Warhammera, drugiej mojej dużej przygodzie z RPG. Grałam postacią Cailin, młodziutkiej studentki uciekającej z ogarniętego zamieszkami miasta wraz z drużyną obieżyświatów, a po szczęśliwej ucieczce przejmującą funkcję drużynowego nawigatora. Lubiłam bardzo tą dziewuszkę, dość cichą i nieszczęśliwie zadurzoną w dowódcy. Niestety, pewnego razu nie mogłam przyjechać na dwie czy trzy sesje z rzędu. Na skutek jakiegoś głupiego nieporozumienia MG uznał, że nie będę już grała i kiedy drużyna ugrzęzła mu jakoś zupełnie w poprzek scenariusza postanowił wykorzystać moją postać. Postawił na ich drodze transport więźniarek z twierdzy, o której powszechnie wiadomo, że jest burdelem dla wojsk imperialnych. Drużyna na krzywdę czuła oczywiście transport odbiła, a w nagrodę, w najdalszym zakamarku wozu znaleźli Cailin. W stanie katatonii, ogoloną na łyso, ze śladami razów na plecach, szczurzych zębów wszędzie a wielokrotnych gwałtów w rzeczy samej i trochę obok, owiniętą w łachmany i zakutą w kajdany większe od niej samej.
Poinformowana o tej sztuczce przez mocno wzburzoną resztę graczy na następną sesję przyszłam jako pierwsza. Wyraz twarzy MG - bezcenny. Odbyliśmy długą rozmowę na osobności w trakcie której sam nie wiedział już, jak mnie przepraszać. Widząc, że chłopak jest autentycznie wzburzony i jest mu bardzo głupio przeprosiny przyjęłam, i ku jego najgłębszemu przerażeniu zadeklarowałam chęć natychmiastowego powrotu do drużyny.
Daliśmy radę, i ja i MG. Ja, po początkowym okresie stresu na sesjach, żalu i kiepskich humorów między nimi pogodziłam się z zaistniałą sytuacją. Bo owszem, bolało. Niby nie zrobiono krzywdy fizycznie mnie - ale komuś, kto w dużej części był mną. Bolało myślenie o tym, zatrzymywanie wyobraźni przed nadmierny drążeniem "Jak to było" i "Co się działo". Czas leczy jednak nawet tak dziwne rany, i konieczność myślenia o tym, że "mnie" zgwałcono - malała.
MG natomiast poprowadził dalej scenariusz tak, że przebyta trauma pomogła mi rozwinąć postać. Podróżujący z drużyną medyk - w rzeczywistości elfi zabójca w służbie Korna - zaopiekował się Cailin i zainteresował jej potencjałem. Kiedy jako - tako doszła do siebie zaproponował, że będzie ją szkolił na zabójcę, na co się zgodziła. W trakcie dalszej podróży, a przede wszystkim szkolenia bardzo się ze sobą zaprzyjaźnili - w rezultacie elfi zabójca poczuł do ludzinki coś całkiem zbliżonego do miłości i oficjalnie, zgodnie z ceremoniałem, zaadoptował ją do swojego klanu. Cailn ma teraz prawo do elfiego nazwiska, brata gotowego dla niej zabijać i całkiem mocne przekonanie, że jej życie jest warte tylko tyle, ile zrobi dla innych. Ot, taki straceniec - psychopata z zupełnie niewyraźnej dziewuszki wyrósł nie wiedzieć kiedy.
Wracając do ad remu - owszem, gwałty w RPG się zdarzają. Jak w każdej społeczności, tak i wśród graczy nie brakuje osób, które  najpierw robią potem myślą, jak to na przykładzie mego MG było widać. Jednakże przez 12 lat spotkałam się z gwałtem w grze raz. Powtórzę: RAZ. O drugim przypadku wiem od przyjaciółki, bardzo doświadczonej graczki, też pojedynczym, i też dotyczącym jej postaci. A przecież przez wiele lat obracałam się w największym w Polsce fandomie warszawskim. Gdyby istniał tu jakiś problem, większy niż początkujący MG nie mający zupełnie wiedzy o życiu i wyczucia - byłoby o nim głośno już dawno. Tymczasem prawda jest taka, że większość sesji odbywa się w stałym, znanym i sprawdzonym gronie, gdzie dokładnie wiadomo na co sobie może pozwolić i MG względem graczy i oni między sobą nawzajem.
Bardzo, ale to bardzo nie podoba mi się, że ogólnopolski dziennik w poszukiwaniu bardzo taniej sensacji robi ze zjawiska owszem, przykrego, ale całkiem marginalnego jakiś stały i uświęcony RPGowy zwyczaj.
Owszem, zgwałcono mi kiedyś postać i miałam z tego powodu traumę. Za to tworząc sobie późniejsze postacie nauczyłam się najczęstszych schorzeń hematologicznych, procedury atestowania psów poszukujących, sporych fragmentów historii Irlandii, teorii programów graficznych i struktury izraelskich służb specjalnych. Że nie wspomnę o pięknej, romantycznej sesji którą poprowadził kiedyś dla mnie Z. kiedy moja wilkołaczyca odkrywała, że miłością jej życia jest Tancerz Czarnej Spirali, czy ostatnim wieczorze z Flameworldem, kiedy na skutek podszeptów MG kolega z drużyny wodził za mną nieco zakochanym spojrzeniem. Czy wreszcie - last but not least - o tym, jak razem z Moją Gładką Inaczej Połową postanowiliśmy zrekompensować sobie brak siebie w realu wpychając nasze postacie do Wilkołaka w romans, i dopiero wydarzenia sesji ośmieliły nas względem siebie na tyle, że wreszcie sobie co trzeba zadeklarowaliśmy.

Tylko czy gdybym napisała artykuł o tym, ile dobrego RGP mnie nauczyło i ile fajnych emocji wniosło w moje życie to ktokolwiek chciałby to przeczytać?

5 komentarzy:

  1. Moja postać została zgwałcona raz. Wczesne liceum, Mg niewiele starszy, w drużynie sami faceci i ja. Panowie uznali, że fajnie i rozrywkowo będzie, jak na noclegu zarzucą najemniczce kocyk na głowę i poużywają sobie. Opisując to, bez detali oczywiście, bo językiem w tej materii posługiwali się ubogim, gapili mi się bezczelnie w cycki i szczerzyli. MG nie zareagował. Kiedy na następnym noclegu najemniczka zaszlachtowała całe śpiące towarzystwo, próbował protestować, ale kości były po mojej stronie:)
    Usłyszałam, że psuję sesję. Jak można się domyślać, z wyżej wymienioną ekipą już nie grałam.
    I co? I nic. To co się wydarzyło, nie miało nic wspólnego z RPG, a wszystko z ich mentalnością, niedojrzałością i buzującymi hormonami.
    To było zagranie gówniarza, który opisuje w szkole obejrzanego ukradkiem pornola, i zerka na koleżanki, żeby zobaczyć jak zareagują.
    Nigdy później nie zetknęłam się z czymś tak głupim i bezcelowym.
    Gram, prowadzę, sama wiesz zresztą bo znasz mnie od lat w tej materii.
    Gwałt, jeśli się pojawia, to raczej w tle, i zawsze ma uzasadnienie fabularne. Raz zgwałciłam gracza. Tzn, uwodził jedną kobietę, z nią lądował w łóżku a z pijackich wspomnień pamięta seks z innymi, znacznie mniej urodziwymi. Pasowało to do charakteru postaci i nie było raczej traumą.
    Co innego tu jest istotne dla mnie. Owszem, na drażliwe tematy powinno się rozmawiać. Ale pranie brudów w Wyborczej jest bezcelowe. Czytelnicy nie znają kontekstu, ani realiów. Z tego wszystkiego zapamiętają tylko, że niewyżyte nerdy gwałcą i, że o to chodzi w RPG.

    OdpowiedzUsuń
  2. I dodam coś jeszcze.
    Jako gracz też raz zgwałciłam moją postacią NPCa. To była bardzo ciężka i pełna emocji scena. Moja postać i reszta drużyny złapała młodą dziewczynę, która podstawiona przez heretyków do zamtuza, zaszlachtowała tam urlykańskiego rycerza. Podczas przesłuchania milczała, standardowe metody perswazji nie działały.
    Grałam wtedy wysokim elfem. Postacią okrutną, humorzastą i bardzo zaburzoną, między innymi seksualnie.
    Dziewczyna od razu wpadła jej w oko, i z przyczyn czysto estetycznych nie chciała dopuścić do tortur (tyle piękna się zmarnuje). Zaczęła wiec schwytaną pieścić. Publicznie, przy reszcie drużyny. Chciała ją w ten sposób złamać i skłonić do mówienia.
    Scena była mocna, sugestywna i ciężka zarówno dla graczy, jak i dla MG.
    W pewnej chwili zorientowałam się, że dla jednego z graczy to za dużo. Bardzo źle to znosił. MG zrobił cięcie, przedstawił nam tylko efekt działań, zakończyliśmy scenę. Rozmawiałam potem z Ł. o tym wszystkim. Byłam zdziwiona jego reakcją, bo on sam, jako MG lubuje się w ciężkich scenach. Sam wcześniej nie wiedział, że jako gracz będzie takie emocje zupełnie inaczej odbierał. Ale tak było. Dla mnie i MG to był wyznacznik pewnego rodzaju. Wiedzieliśmy gdzie jest granica dla Ł. Gdzie zabawa moją postacią musi się zakończyć, że by nie psuć zabawy innym. I nigdy już nie przekroczyłam tej umownej linii.
    Ale my byliśmy dorosłymi ludźmi. Porozmawialiśmy o tym co, i dlaczego się wydarzyło, i jak się z tym wszyscy czujemy. Po tej sesji jak najbardziej sporo siedziało nam w głowie. Ale nie skończyło się żadnym żalem, urazą. Dalej gramy razem, lubimy się, ufamy sobie.
    Właśnie dlatego, że podeszliśmy do tematu jak dorośli, dojrzali ludzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No więc właśnie, celnie to ujmujesz:
      Po pierwsze: wstrętne jest robienie o gwałty w RPG zadymy w oderwaniu od kontekstu, od całego zjawiska RPG.
      Po drugie: rozmowa, rozmowa, jeszcze raz rozmowa. Jeśli dzieje się na sesji coś, cokolwiek co nie odpowiada któremuś z graczy należy to wyjaśnić. Bo w RPG bawimy się wszyscy - albo nikt. Myślę, że sporą część sytuacji opisanej w artykule z tą pierwszą, młodziutką dziewczyną dałoby radę załatwić właśnie rozmową - a tak zlekceważył ją i MG, i jej własny chłopak, i traumie się w sumie trudno dziwić.
      Po trzecie: opisywana przez Ciebie scena nie była gwałtem na postaci, a tylko niewielką pomocą w wykreowaniu onej postaci na boga seksu i podobała się bardzo zarówno postaci, jak i jej graczowi;)

      Usuń
  3. Dwanaście groszy, tylko nie płacz proszę, dwanaście groszy... właśnie tu... dorzucam? :)

    Gram od połowy liceum, prowadzę - powiedzmy że od końcówki tejże szkoły. Sam o sobie myslę, że jestem za liberalny dla graczy, bo nie zsyłam na nich gromu z nieba kiedy zachowują się tak debilnie, że proszą się o to. Tym niemniej na sesjach spotyka ich szerokie spektrum przygód, również tych nie całkiem przyjemnych. Kąpiel w kanałach, ciężkie obrażenia fizyczne, prześladowania rasowe, utrata bliskich, niejednoznaczne wybory moralne. Seks również. Nie wydaje mi się, że należy pomijać ten aspekt życia. Nigdy wprawdzie nie zdarzyło mi się posłużyć gwałtem jako środkiem popychającym fabułę do przodu (a już na pewno nie mającym na celu zaspokojenie moich fantazji), ale zastanawiam się... Czy mógłbym pozwolić zgwałcić któregoś z moich graczy na sesji - i czy posłużyłbym się tym środkiem w celach wspomnianych powyżej? O ile odpowiedź na pierwsze pytanie brzmi - nie, nie dałbym jednemu graczowi zgwałcić postaci drugiego; zasze istniałaby jakaś szansa przerwania tego aktu - tak w drugim wypadku myślę, że mógłbym się warunkowo takim środkiem posłużyć. Sporo zależałoby od rozgrywanej sesji, od fabuły i warunków. Jeśli już miałoby do tego dojść, to na pewno nie opisywałbym tego w perwersyjnych detalach, poświęciłbym za to sporo czasu na opis zmian w psychice tak potraktowanej postaci. I bezwzględnie dałbym szansę na odegranie się na swoich prześladowcach, bo nie po to jest RPG, żeby gnębić graczy. Ale mimo wszystko opisaną wyżej możliwość traktuję jako wyjątek od reguły. Bardzo rzadko spotykany.

    Co do artykułu - przykre jest, że na podstawie zabaw kilku najwyraźniej niedojrzałych emocjonalnie osób próbuje się dorobić gębę wszystkim graczom. Ale prasa zawsze pogoni za sensacją i będzie szukać diabła...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znów się zgadzam, bardzo dobre 12 groszy. Różnica między gwałtem przez gracza (niedopuszczalne moim zdaniem) i gwałtem przez MG (w pewnych wypadkach zrozumiałe) jest, i na podkreślenie zasługuje.
      Ja zapewne nigdy nie zdecyduję się na gwałt na graczy, ale wynika to z mojego osobistego stosunku do tego przestępstwa. Ale jeśli MG uzna to za potrzebne, a ja się z nim zgodzę... Dobra opowieść zawsze jest ważna.

      Usuń